A więc zapraszam na prolog, który może rozjaśni Wam nieco sytuację ;) Jeśli ktoś to czyta,to miło by było zobaczyć komentarz i dowiedzieć się, co o tym sądzicie. Pozdrawiam!
Betowała moja kochana Venetiia Noks ,której bardzo za to dziękuję :*
Prolog
Zapach krwi, bólu i śmierci unosił się nad ciałami poległych, które leżały niczym rozrzucone pionki, zepchnięte z szachownicy przez potężniejsze od siebie figury. Odór docierał do nozdrzy tych, którzy potrafili jeszcze ustać na nogach, cokolwiek zobaczyć bądź poczuć. Wszyscy już wiedzieli, jak skończy się ta potyczka. A ten, kto się jeszcze łudził zwycięstwem dobra nad złem, miał przeżyć rychłe rozczarowanie.
Nadzieja
zawsze umiera ostatnia, jak to mówi mugolskie przysłowie - w tej chwili Hermiona bardzo pragnęła w nie
wierzyć, jak w nic innego. Jednak czy ostatni podmuch ognia, jakim były życia
członków Zakonu, można było ocalić dzięki nadziei? Odpowiedź była prosta: nie.
Tak
więc na wpół pogodzona ze swoim losem, Hermiona ścisnęła mocniej (o ile było to
w ogóle możliwe) różdżkę w dłoni i
stanęła obok swojego przyjaciela. Do Harry’ego również musiała dojść owa woń
śmierci, bo jego zwykły upór i chęć trzymania się życia za wszelką cenę oraz
walki, jakby wygasły. Wydawał się być starszy o co najmniej kilkadziesiąt lat.
Ron za to był po prostu przerażony, tak jak garstka pozostałych przy życiu
młodych Feniksów stojących za nimi. W końcu stali oko w oko z Lordem
Voldemortem, wokół którego zgromadzili się jego wyznawcy, niektórzy rozbawieni,
niektórzy grobowo poważni, inni za to mieli szaleństwo w oczach. Czy to już
naprawdę koniec? Taki miał być kres ich nastoletnich żyć?
Czarnemu
Panu najwyraźniej się jednak nie spieszyło, bo patrzył tylko swoimi czerwonymi
ślepiami wprost na Złotego Chłopca, przekrzywiając lekko głowę i radując się
przeciąganiem tej chwili, którą z pewnością będzie smakował przez całą
wieczność. W końcu z jego ust wydobył się syk, na dźwięk którego ciarki
przeszły wszystkim po plecach. To było jak zew śmierci. Tragicznej, bolesnej
śmierci…
- Harry
Potter. Chłopiec Który Przeżył… Przyszedł umrzeć…
W tym
momencie stało się coś niewyobrażalnego. Voldemort uniósł różdżkę, a Harry
zamknął oczy i zaniechał jakiejkolwiek obrony. Po chwili jego pierś przeszył
zielony promień śmiertelnego zaklęcia i upadł na ziemię bez życia.
- NIE!
– ciszę wywołaną zdezorientowaniem tłumu przeciął pełen bólu okrzyk Hermiony,
która rzuciła się do leżącego na trawie przyjaciela. – NIE! Tylko nie to!
Harry! HARRY!!!
Wokół
zaczęło szumieć od krzyków i płaczu zrozpaczonych ludzi, których nadzieja
właśnie została zagrzebana. Złoty
Chłopiec nie żyje?! – szemrano w tłumie. Co chwila było słychać wymieniane
pełnymi bólu głosami imię Harry’ego Pottera, przez które przedzierał się co
chwilę rechot i salwy radości śmierciożerców…
Ktoś upadł
na ziemię obok niej i po chwili usłyszała zachrypnięty od szlochu głos Rona
przy swoim uchu:
-
Harry… HARRY!
Profesor
McGonagall podeszła bliżej i uklęknęła przy ciele chłopaka. Szok i ból, jaki
malował się na jej twarzy był niczym w porównaniu z cierpieniem Ginny, która do
nich dołączyła i od razu zaniosła się potężnym, głośnym szlochem, kładąc swoją
rudą głowę na piersi chłopaka.
-
Nieeee!!!
- DOŚĆ!
– syknął Voldemort i rzucił Silencio,
ponieważ rozhisteryzowany tłum wcale nie miał zamiaru się uciszyć. - Od teraz
macie mnie słuchać! Wszyscy! Bez wyjątków! Nie ma już Harry’ego Pottera,
Chłopca-Który-Zginął… Nie widzę także wśród zebranych tutaj Albusa
Dumbledore’a…
Pośród
niedobitków Zakonu Feniksa ponownie podniosły się głośne szepty, tym razem jednak
przebijało się przez nie głównie imię dyrektora szkoły. Hermiona rozglądnęła
się po zebranych, jednak miała trudność z rozpoznaniem twarzy przez zapuchnięte
oczy. Jak przez mgłę przypomniała sobie jednak, że faktycznie dyrektor zniknął
już jakiś czas temu… Jedynie Remus wydawał się dziwnie opanowany i milczał,
chociaż miał wyraźnie zaczerwienione oczy.
- Daję
wam czas do południa na pogrzebanie waszych ofiar. Punktualnie o dwunastej chcę
widzieć was wszystkich, bez wyjątku w Wielkiej Sali. Czas określić reguły tej
gry – syknął Tom Riddle, po czym uśmiechnął się swoimi bezwargimi ustami i
odwrócił w stronę sługusów. Z tego, co usłyszała Hermiona, mieli poczekać na
reporterów Proroka Codziennego, a reszta może pójść świętować tryumf…
-
Lucjuszu, wiesz, co robić – syknął Riddle na odchodnym, po czym deportował się
z trzaskiem. Na te słowa Malfoy uśmiechnął się paskudnie i przebiegł wzorkiem
po tłumie zgromadzonych nad ciałem Harry’ego. Szukał Hermiony.
- Ona –
wskazał palcem, a następne, co poczuła dziewczyna, to silny uścisk na ramionach
i gwałtowne pociągnięcie w górę. – Zostawcie mnie! – chciała krzyknąć, jednak z
jej gardła wydobył się tylko cichy charkot. – Puszczaj!
-
Hermiono! – zawołał zrozpaczony Ron i wycelował w napastnika. – Słyszałeś!
Puszczaj, ty ścierwo!
Znów
otoczenie zawrzało. Kilku śmierciożerców schwytało koleżanki Hermiony i po
chwili odciągnęli je od poruszonego tłumu, który co jakiś czas ciskał zaklęcia
w stronę napastników.
- Dość!
– wrzasnął Lucjusz, ale się przeliczył, bo rozwścieczony tłum wzburzył się
jeszcze bardziej. Malfoy chyba wyczuł ich gniew, bo powiedział cicho do swoich
pobratymców:
-
Wiecie, co z nimi robić. – Po czym aportował się jak wcześniej jego Pan, a
Hermiona poczuła, jak napastnik zaciska dłoń wokół jej talii. Po chwili
zorientowała się, że zostaje wessana w ciemny wir. To było ostatnie o czym
pomyślała, nim straciła przytomność.
No no no...
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, bardzo, ale to bardzo dobry prolog :))
Tak więc, czekam na następne notki :)
Życzę weny :)
Bardzo się cieszę, że zostawiłaś linka pod komentarzem na moim blogu, bo notka jest świetna! Harry nie żyje, Voldemort ma zapanować nad światem czarodziei, a Hermiona została porwana... Świetny pomysł! Oczywiście dodałam twojego bloga do linków :) Życzę weny i czekam na następną notkę! ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zaczyna ;D
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że wszytko dobrze się potoczy i dobro zwycięży! :D
Życzę weny i więcej rozdziałów! :p
Świetny prolog :) Wciągnął mnie i nie mogę się już doczekać co będzie dalej ;)
OdpowiedzUsuńJej, jej, jej!
OdpowiedzUsuńTo dopiero prolog, a już mnie tak wciągnął! Harry nie żyje, Hermionę porywają, Dumbledore'a nie ma, z o Severusie cisza!
Kurczę, no to nastały ciężkie czasy dla Zakonu Feniksa. Klęska jest najgorsza, bo każdy wierzył w ich wygraną. Zaciekawiłaś mnie, lecę czytać dalej.
hogwardzki-trojkat.blogspot.com